wtorek, 28 sierpnia 2012

ZAWIESZAM BLOGA!

Tak, to co czytacie. Przykro mi, ale po prostu... straciłam wenę na tą historię. Owszem, wiem co by było dalej. Owszem, wrócę do niego, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
Jeżeli chcecie czytać jakiekolwiek moje wypociny to zapraszam na http://choicetotake.tumblr.com/, gdzie dodam jutro 1 rozdział nowego "bromansowego" (Zarry/Larry/Niam) opowiadania - Choice
To opowieść o przyjaźni pięciu młodych mężczyzn w futurystycznym świecie, gdzie każdy po osiągnięciu 19 roku życia przechodzi operację robiącą z niego Ślicznego. Pomysł miejsca akcji i po części fabuły zaczerpnięty z trylogii Scott'a Westerfeld'a "Brzydcy, Śliczni, Wyjątkowi". Więcej dowiecie się czytając opowiadanie. Liczę na Wasze wsparcie w tym projekcie, bo mam sporą nadzieję, że będzie o wiele lepszy niż FBI-Direction, jeśli mam być szczera ;)

A co do powiadamiania tam... po prostu podajcie swój Twitter ;) x

@MargaaStyles x

piątek, 3 sierpnia 2012

Rozdział 5: "Dziękuję, że jesteś."

A/N: Witam z nowym rozdziałem! Dwie sprawy przed przeczytaniem:
1. Fragment zaznaczony *** pomińcie, jeśli sceny erotyczne wprawiają was we mdłości lub po prostu takich nie lubicie.
2. Znoszę limit komentarzy. Ponad 3 tygodnie trwało 'uzbieranie się' 20 komentarzy, więc następny rozdział dodam po prostu wtedy, kiedy go skończę. Chodź miło by było znać wasze szczere opinie na temat tego, co piszę ;)

Pytania?: http://ask.fm/MargaaStyles
lub @MargaaStyles na Twitterze.

(perspektywa M)

Tydzień później
music: Jessie J – Sexy Silk
Z racji tego, że nie miałam się w co ubrać, podwędziłam z kosza na pranie koszulę jednego z chłopaków. Sądząc po perfumach, była Zayn’a. Włożyłam ją na stanik, a do tego krótkie spodenki. Postanowiłam oddać się słodkiemu lenistwu wylegiwania się przed telewizorem cały dzień. Niestety, ktoś mnie uprzedził. Zayn Malik musiał zasnąć na kanapie, bo był w tych samych ubraniach, co poprzedniego dnia i miał rozczochrane włosy. Dałam mu kopa na obudzenie i włączyłam odbiornik. Akurat leciał jeden z moich ulubionych filmów, „Requiem dla snu”.
Malik ziewnął i spojrzał na mnie, przecierając oczy.
- Wredna jesteś, wiesz?
- Który raz ja to słyszę…? – udałam, że się zastanawiam, a potem rozsiadłam się na kanapie.
Przez ostatni tydzień ubierałam się seksownie i kuso, ale dzisiaj widocznie przesadziłam, bo wgapiał się we mnie wielkimi jak spodki oczami. Robił postępy, przynajmniej nie od razu mu stawał na mój widok. Poszedł do łazienki, a potem wrócił, już ubrany i odświeżony. Spojrzał na ekran i wzdrygnął się.
- Naprawdę chcesz oglądać jak jemu gnije ta ręka?
- Nigdy nie zrozumiesz geniuszu tego filmu – wywróciłam oczami, ale Zayn mimo wszystko usiadł obok mnie.
Pożerał mnie wzrokiem, widziałam to. Starałam się ignorować i skupić na oglądaniu. Przysunął się bliżej, a ja odsunęłam się na skraj kanapy. Udawał, że ogląda. Ta, jasne. Chodź w sumie… Gra wydawała się być ciekawa.
Zerknęłam, co robi. Wpatrywał się ewidentnie w dekolt własnej koszuli, która na mnie była za duża, a więc i dekolt dużo odsłaniał. Udając, że go poprawiam, jeszcze bardziej odsłoniłam. Przegryzł seksownie wargę, a ja, niby od niechcenia, położyłam nogę na jego kolanach. Zaczął masować mi łydkę, jadąc co raz wyżej, aż dotknął wewnętrznej części uda. Oblizałam wargi i dotknęłam jego dłoni. Uniósł brew pytająco, a ja wzruszyłam ramionami i poszłam do swojej sypialni.
Czułam jego wzrok na moich pośladkach. Chwilę później wszedł do sypialni, zamykając drwi na klucz, a ja zdążyłam pozbyć się stanika spod spodu. Leżał teraz prowokacyjnie na szafce nocnej.
- Długo kazałaś mi czekać – szepnął mi do ucha.
- Zakazany owoc najlepiej smakuje – odparłam i wpiłam się w jego wargi.
***
Już i tak oboje byliśmy na siebie napaleni. Stanowczo za długo. Zaczął całować moją szyję, aż do ramienia, a ja błądziłam dłońmi po jego nagich plecach pod koszulką. Prawie rzuciliśmy się na łóżko. Zayn zdjął koszulkę i mogłam podziwiać jego dobrze zbudowany tors. Dotykał moje (między pocałunkami) pośladki i wewnętrzną część uda. Przez koszulę musiał widzieć moje niemal twarde sutki. Z każdym kolejnym pocałunkiem coraz bardziej ocieraliśmy się o siebie biodrami, więc czułam jego rosnącą erekcję. Zaczął zdejmować moje spodenki, a ja pomogłam mu w tym, podnosząc biodra. Miałam na sobie stringi, co chyba go podnieciło, bo jego penis jeszcze bardziej stwardniał. Zaczął dotykać moich piersi i kreślić palcami kółeczka na sutkach. Niemal zerwałam z siebie koszulę i dałam mu je całować, lizać i pieścić. Moja wagina była wilgotna jak jeszcze nigdy. Wspólnymi siłami zdjęliśmy jego spodnie. Zaczął całować mnie od rowka między piersiami, aż do samej linii stringów. Powoli i delikatnie je ściągnął, a ja dotykałam jego pośladków.
Szybko pozbył się również i swoich bokserek. Byliśmy nadzy, rozpaleni i gotowi. Wtedy Zayn szybko wyjął z kieszeni leżących na łóżku spodni prezerwatywę i włożył ją na swojego członka. Uniosłam lekko biodra do góry, a on wszedł we mnie cały. Wbiłam paznokcie w jego plecy i zaczęłam wyklinać z podniecenia. Wchodził we mnie raz po raz, a ja całowałam go i przyciągałam jeszcze bardziej do siebie. Naciskał we mnie punkty, o których nawet ja sama nie wiedziałam.
- Nie waż się dochodzić przede mną – wyszeptał i pocałował mnie w ucho, a ja pocałowałam go namiętnie.
Zbliżał się moment kulminacyjny. Jeszcze kilka ostatnich pchnięć, mocnych, na całej długości, doprawionych pieszczotami i pocałunkami. Doszliśmy w jednym momencie. Pod prezerwatywą czułam jego wytrysk, a ja sama wygięłam się w łuk i opuściłam biodra, sapiąc. Wyszedł ze mnie, zdjął prezerwatywę i wyrzucił ją do kosza. Leżeliśmy przytuleni, nadzy i w milczeniu.
***
- To był najlepszy seks w moim życiu – wyszeptałam. – Chodź wiesz, że nie możemy tego powtórzyć.
- Wiem – pokiwał głową. – Po za tym przecież… - zmieszał się.
- Nie kochamy się. Tylko nasze ciała tak reagują.
- Bo żeby kogoś kochać, trzeba go znać, szanować i przejmować się. Musi nam na kimś zależeć.
- Wiem. A ja cię co najwyżej szanuję, Zayn.
- I nawzajem, M – pocałował mnie w policzek i oboje zaczęliśmy się ubierać.
Bo co innego miałam powiedzieć? Był dobry. Naprawdę dobry. Ale życie toczy się dalej. Seks seksem, praca pracą. Co się stało, to się nie odstanie. Mam tylko nadzieję, że Zayn nie wyda mnie szefostwu, bo będzie gorzej. Dużo, dużo gorzej.
(perspektywa Cathariny)
music: OneRepublic– All Right Moves
- Chcieliście mnie widzieć – odparłam na posterunku policji.
- To nie my, to ci ludzie z FBI – mruknął do mnie policjant. – Ta sala co ostatnio, chcą jakieś drugie przesłuchanie czy cholera wie co – machnął ręką.
Ruszyłam korytarzem w stronę pokoju przesłuchań i otworzyłam ciężkie drzwi. Jak zawsze smród i brud, ale po kilku minutach człowiek się przyzwyczajał. Przy stole siedział jeden z agentów i przeglądał coś w laptopie.
- Usiądź, Cath – powiedział tym dziwnym, komputerowym głosem.
- Agent N?
- We własnej osobie. Przejdźmy do rzeczy: mam tu zdjęcia osób z twojej klasy. Większość zidentyfikowaliśmy, ale nadal nie możemy znaleźć Linn.
- Skoro został wam jeden trup, to musi być ona.
- Tylko, że ten trup jest płci męskiej i nie pasuje do żadnej z osób z twojej klasy – wstał i zatrzasnął laptop. – Jesteś w stu procentach pewna, że nie było tam nikogo spoza niej? Jesteśmy prawie pewni, że Linn nie żyje, bo jest uznana za zaginioną od ponad tygodnia, a ostatnio widziano ją jak jechała na twoją imprezę.
Przełknęłam głośno ślinę, czując wrogość w głosie agenta. Nie zapraszałam nikogo spoza mojej klasy, ale drzwi stały otworem, mógł przyjść każdy.
- Nie… nie wiem. Mówiłam, siedziałam na górze, słuchałam muzyki.
- Ich słuchałaś? – pokazał palcem na moją torbę z One Direction.
- A co to ma do rzeczy? – zmarszczyłam brwi i spojrzałam mu w oczy. Znałam je. Zerknęłam z powrotem na torbę i wzięłam głęboki wdech. – Masz… włączone… nagrywanie? – wyszeptałam prawie bezgłośnie, a on pokazał na laptop. Wyjęłam z niego baterię i żeby mieć pewność, zdjęłam agentowi N maskę.
Nie zdziwiłam się, gdy ujrzałam Niall’a Horan’a. Nie miał nic przeciwko, żebym poznała prawdę, ale gdy chciałam coś powiedzieć, zatkał mi usta dłonią.
- Wiesz o tym tylko ty, chodź nadal jesteś w kręgu podejrzanych. Zrobiłem to, żebyś powiedziała prawdę, bo jakaś cholerna siła mówi mi, że jesteś niewinna. Nie zawiedź mojego zaufania. Nie krzycz, nie piszcz, nie mów nikomu. Bo inaczej oboje będziemy skończeni, rozumiesz, Cath?
Pokiwałam powoli głową, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Dopóki nie oczyszczą mojego domu, mieszkałam z mamą. Ojca w sumie nigdy nie poznałam i raczej nie miałam na to ochoty. Nie miałam oprócz rodzicielki nikogo bliskiego, a więc nikogo, komu mogłabym powiedzieć.
- Czy reszta też jest agentami? Kim była ta dziewczyna – sądząc po piersiach – która mnie przesłuchiwała?
- Wiesz tylko o mnie. Resztę musisz sobie sama dopowiedzieć, przykro mi.
- Są. A ta dziewczyna to… CL… Cher Lloyd. No tak, to ma sens.
- Jesteś inteligentna – uśmiechnął się.
- Średnia 5,73, świadectwa z paskiem od podstawówki, doskonała znajomość języka angielskiego – wzruszyłam ramionami. – Reszta się dowie, że mi powiedziałeś?
Zamilkł i pokręcił przecząco głową. Potem kazał mi udawać, że nadal nie wiem, kim jest, żeby nagrać dalszą część przesłuchania.
Ah, ja i moje genialne aktorstwo.
(perspektywa Harry’ego)
Od „domówki” nie rozmawiałem z Ronnie. Chodziła przybita, tak samo jak Liam. Cher była jakby wystraszona, tak samo jak Niall, a Zayn i M tryskali dziwną, pozytywną energią. Ok, Zayn, rozumiem. Ale M? Co najmniej dziwne.
Tylko Louis zachowywał się jak zawsze. I za to go uwielbiałem. Dobra, wiele osób mówiło, że nasze Larry Stylinson to coś więcej niż bromans, ale prawda była taka, że… próbowaliśmy. Całowania i w ogóle. Obaj stwierdziliśmy, że się nie pociągamy nawzajem, nie w seksualnym sensie. Po prostu byliśmy dobrymi przyjaciółmi, to wszystko. Przyjaźniłem się z nim nawet bardziej niż z Ronnie, chodź jak wiadomo między facetami wygląda to trochę inaczej. Ale Louis miał cztery młodsze siostry i zawsze przychodziłem do niego w nocy, kiedy miałem koszmary.
Tak jak tym razem.
Śniło mi się, że jakaś wielka postać podoba do dementora z „Harry’ego Potter’a” zabiera wszystkim ludziom dookoła współczucie i miłość. Ogólnie: dobro. I podchodzi do niczego nie świadomej Ronnie, która ucina sobie drzemkę na kanapie i… próbuję ją uratować, ale to coś od razu mnie zabija.
Opowiedziałem zaspanemu Lou mój sen, a on pocałował mnie w czubek głowy i przykrył swoją kołdrą.
- Boo Bear? – spytałem.
- Tak, Haz? – mruknął, ziewając.
- Dziękuję, że jesteś – wtuliłem się w niego, ale on już spał, więc i ja zasnąłem.
(perspektywa Louis’a)
Tak jak Harry, miałem koszmary. Tylko, że moje były zupełnie innego rodzaju. Męczyły mnie odkąd pierwszy raz zobaczyłem martwą osobę, jakiś rok temu. I mimo iż doskonale wiedziałem, że to śmierć naturalna, nie mogłem się otrząsnąć.
Doskonale pamiętałem jeden sen, bo powtarzał się średnio raz na tydzień:
Byłem małym chłopcem i czekałem, aż mama wróci ze szpitala z moimi dwoma najmłodszymi siostrzyczkami. Tata po nią pojechał, więc siedziałem z siostrami i ciocią Elisabeth. Wieczór wyglądał normalnie: zjedliśmy kolację, obejrzeliśmy wieczorynkę i poszliśmy do łóżek. W środku nocy obudził mnie krzyk, jakby dziecięcy pisk zmieszany z rykiem bólu. Przeraziłem się i schowałem pod koc. Sądziłem, że to mnie ochroni. Jednak nic to nie dało. Przez cienki koc widziałem zbliżającą się do mnie postać. Zacząłem cicho łkać. Bałem się śmierci. Ale nie. To był tylko mój tata. Zrozpaczony i płaczący tata, który powoli wytłumaczył mi, że przeżyła tylko jedna moja siostrzyczka. Mama umarła przy rodzeniu drugiej. Odepchnąłem go i chciałem pobiec do cioci. Ale ciocia nie żyła. Leżała na kanapie martwa, a moje młodsze siostry – które powinny o tej porze spać – jakby nigdy nic bawiły się lalkami na podłodze. Okazało się, że jest ranek, a tata wyszedł z kuchni z porcją naleśników na talerzu. Jakby nigdy nic się nie stało. Jakby mama i druga siostrzyczka żyły. Jakby ciocia Elisabeth nie leżała martwa na kanapie.
A później się budziłem. Oczywiście to wszystko nie było prawdą, ale i tak mnie przerażało. O swoich koszmarach nie mówiłam nawet Harry’emu czy Ronnie, bo nie chciałem ich martwić.
Rano, gdy wstałem, Hazza już nie spał i patrzył na mnie z rozbawieniem.
- Co? – parsknąłem śmiechem.
- Masz śmieszną minę, gdy śpisz – rozczochrał mi włosy i wstał, przeciągając się. – Wstajesz? – spytał, ziewając.
- Mhm – mruknąłem, przecierając oczy.
- Znam to twoje „mhm”. Do zobaczenia na śniadaniu – mrugnął do mnie i wyszedł z mojej sypialni.
Po wstaniu z łóżka wziąłem szybki prysznic i narzuciłem na siebie T-shirt w biało-niebieskie paski, podwinięte, czerwone rurki i białe tomsy. Przeczesałem włosy palcami, a później umyłem zęby. Wychodząc z pokoju wpadłem na zaczytaną w jakieś papiery M. Prawie mnie w szoku uderzyła, ale uchyliłem się od ciosu.
- Cześć, Louis – powiedziała powoli, próbując przybrać uprzejmy ton.
- Dzień dobry, M – uśmiechnąłem się, trochę krzywo. Ale liczą się chęci, prawda?
W milczeniu zeszliśmy razem na śniadanie.
(perspektywa Cher)
Po śniadaniu w hotelu miałam nagrania do nowego albumu. Z kubkiem kawy w ręce i torebką pod pachą wyszłam z hotelu, a obok mnie dreptał Niall w za luźnych spodniach. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i w ogóle, mimo ciągłego uczucia obserwowania – przez przechodniów, ale i pochowanych w krzakach paparazzich. M się wkurzy. Ale Simon nie, więc miałam to gdzieś. Po za tym to nie była akcja, tylko nagranie, prawda?
Pod studiem jak na razie nie zebrał się tłum – zaledwie 3 osoby nas zaczepiły po autografy i zdjęcie. Zgodziliśmy się, bo mimo wszystko dzięki fanom nadal robiliśmy to, co kochamy. Ja swoich fanów uwielbiałam, Niall z resztą też. Pamiętam, jak kiedyś, jeszcze podczas X-Factor powiedział mi, że jeśli przejdzie do finału i pozna występującego na nim gościnnie Justin’a Bieber’a to spełni się jedno z jego marzeń. Nie chciał wygrać, chciał poznać swojego idola. Udało mu się. Prawie zemdlał po tym spotkaniu i Liam musiał go podtrzymywać, ale było warto.
Nagrałam wokal do dwóch piosenek i po tym postanowiłam zrobić przerwę. Niall siedział przy konsoli obok producenta i przesłuchiwał to, co na razie nagrałam. Gdy zobaczył, że wychodzę z kabiny z mikrofonem, zdjął słuchawki i zaproponował spacer.
- Nie jesteś głodny? W sumie mamy porę drugiego śniadania – zdziwiłam się.
- Jakoś nie – wydawał się zdenerwowany i zmieszany.
- Co się stało, Niall? – objęłam go ramieniem. Nerwowo oddychał i pociły mu się dłonie. Przeczesał włosy palcami i wziął mnie za ramiona. Byłam niższa, więc mógł z łatwością spojrzeć mi w oczy.
- Zrobiłem coś, czego żałuję, ale było nieuniknione. A teraz nie jestem pewien, czy dobrze postąpiłem. Gubię się i boję, cholernie boję – wyznał szeptem i oparł czoło o moje. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Po jego policzku spłynęła łza bólu i bezradności.
- Masz mnie – wyszeptałam, delikatnie wycierając dłonią jego policzek, a on uniósł lekko kąciki ust, a następnie mnie pocałował. Nie był to pocałunek z tych słodkich i romantycznych. Mówił: „dziękuję za wszystko” i był typowo przyjacielski, ale mimo to niezwykły. Objęłam go mocno, dając do zrozumienia, że może na mnie liczyć, zawsze i wszędzie.
Oboje zrobiliśmy coś złego: ja chcę działać przeciwko M, a on... nie wiem, ale to na pewno nic dobrego, skoro tak się tym przejmuje. Uścisk przerwał nam producent, który przyszedł po nas, bo już skończyła się przerwa.
(perspektywa Zayn’a)
Przespałem się z M. W końcu, po tych pieprzonych męczarniach mi się oddała. W zespole to Harry miał opinię „zaliczającego dziewczyny”, ale po tym seksie trochę tak się czułem. Było, minęło, czas zapomnieć, prawda? Problem w tym, że męczyło mnie poczucie winy, albo… wstyd. Wykorzystałem ją, a ona wykorzystała mnie, byliśmy kwita. Tylko, że to mnie bolało. Nie żywiłem do niej nigdy żadnych pozytywnych uczuć, po prostu miałem irracjonalne poczucie, że będzie chciała to powtórzyć z każdym z nas. Obserwowałem ją więc podczas śniadania i reszty dnia. Cały czas zerkała w stronę Louis’a, odzywała się do niego bez sarkazmu (a przynajmniej się starała), a on, jak kretyn, się dawał.
Miałem wybór: powiedzieć mu, co się wydarzyło albo obserwować, co się będzie działo dalej. Wybrałem drugą opcję, zważywszy na to, że M by mnie zabiła, gdybym wygadał.