wtorek, 28 sierpnia 2012

ZAWIESZAM BLOGA!

Tak, to co czytacie. Przykro mi, ale po prostu... straciłam wenę na tą historię. Owszem, wiem co by było dalej. Owszem, wrócę do niego, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
Jeżeli chcecie czytać jakiekolwiek moje wypociny to zapraszam na http://choicetotake.tumblr.com/, gdzie dodam jutro 1 rozdział nowego "bromansowego" (Zarry/Larry/Niam) opowiadania - Choice
To opowieść o przyjaźni pięciu młodych mężczyzn w futurystycznym świecie, gdzie każdy po osiągnięciu 19 roku życia przechodzi operację robiącą z niego Ślicznego. Pomysł miejsca akcji i po części fabuły zaczerpnięty z trylogii Scott'a Westerfeld'a "Brzydcy, Śliczni, Wyjątkowi". Więcej dowiecie się czytając opowiadanie. Liczę na Wasze wsparcie w tym projekcie, bo mam sporą nadzieję, że będzie o wiele lepszy niż FBI-Direction, jeśli mam być szczera ;)

A co do powiadamiania tam... po prostu podajcie swój Twitter ;) x

@MargaaStyles x

piątek, 3 sierpnia 2012

Rozdział 5: "Dziękuję, że jesteś."

A/N: Witam z nowym rozdziałem! Dwie sprawy przed przeczytaniem:
1. Fragment zaznaczony *** pomińcie, jeśli sceny erotyczne wprawiają was we mdłości lub po prostu takich nie lubicie.
2. Znoszę limit komentarzy. Ponad 3 tygodnie trwało 'uzbieranie się' 20 komentarzy, więc następny rozdział dodam po prostu wtedy, kiedy go skończę. Chodź miło by było znać wasze szczere opinie na temat tego, co piszę ;)

Pytania?: http://ask.fm/MargaaStyles
lub @MargaaStyles na Twitterze.

(perspektywa M)

Tydzień później
music: Jessie J – Sexy Silk
Z racji tego, że nie miałam się w co ubrać, podwędziłam z kosza na pranie koszulę jednego z chłopaków. Sądząc po perfumach, była Zayn’a. Włożyłam ją na stanik, a do tego krótkie spodenki. Postanowiłam oddać się słodkiemu lenistwu wylegiwania się przed telewizorem cały dzień. Niestety, ktoś mnie uprzedził. Zayn Malik musiał zasnąć na kanapie, bo był w tych samych ubraniach, co poprzedniego dnia i miał rozczochrane włosy. Dałam mu kopa na obudzenie i włączyłam odbiornik. Akurat leciał jeden z moich ulubionych filmów, „Requiem dla snu”.
Malik ziewnął i spojrzał na mnie, przecierając oczy.
- Wredna jesteś, wiesz?
- Który raz ja to słyszę…? – udałam, że się zastanawiam, a potem rozsiadłam się na kanapie.
Przez ostatni tydzień ubierałam się seksownie i kuso, ale dzisiaj widocznie przesadziłam, bo wgapiał się we mnie wielkimi jak spodki oczami. Robił postępy, przynajmniej nie od razu mu stawał na mój widok. Poszedł do łazienki, a potem wrócił, już ubrany i odświeżony. Spojrzał na ekran i wzdrygnął się.
- Naprawdę chcesz oglądać jak jemu gnije ta ręka?
- Nigdy nie zrozumiesz geniuszu tego filmu – wywróciłam oczami, ale Zayn mimo wszystko usiadł obok mnie.
Pożerał mnie wzrokiem, widziałam to. Starałam się ignorować i skupić na oglądaniu. Przysunął się bliżej, a ja odsunęłam się na skraj kanapy. Udawał, że ogląda. Ta, jasne. Chodź w sumie… Gra wydawała się być ciekawa.
Zerknęłam, co robi. Wpatrywał się ewidentnie w dekolt własnej koszuli, która na mnie była za duża, a więc i dekolt dużo odsłaniał. Udając, że go poprawiam, jeszcze bardziej odsłoniłam. Przegryzł seksownie wargę, a ja, niby od niechcenia, położyłam nogę na jego kolanach. Zaczął masować mi łydkę, jadąc co raz wyżej, aż dotknął wewnętrznej części uda. Oblizałam wargi i dotknęłam jego dłoni. Uniósł brew pytająco, a ja wzruszyłam ramionami i poszłam do swojej sypialni.
Czułam jego wzrok na moich pośladkach. Chwilę później wszedł do sypialni, zamykając drwi na klucz, a ja zdążyłam pozbyć się stanika spod spodu. Leżał teraz prowokacyjnie na szafce nocnej.
- Długo kazałaś mi czekać – szepnął mi do ucha.
- Zakazany owoc najlepiej smakuje – odparłam i wpiłam się w jego wargi.
***
Już i tak oboje byliśmy na siebie napaleni. Stanowczo za długo. Zaczął całować moją szyję, aż do ramienia, a ja błądziłam dłońmi po jego nagich plecach pod koszulką. Prawie rzuciliśmy się na łóżko. Zayn zdjął koszulkę i mogłam podziwiać jego dobrze zbudowany tors. Dotykał moje (między pocałunkami) pośladki i wewnętrzną część uda. Przez koszulę musiał widzieć moje niemal twarde sutki. Z każdym kolejnym pocałunkiem coraz bardziej ocieraliśmy się o siebie biodrami, więc czułam jego rosnącą erekcję. Zaczął zdejmować moje spodenki, a ja pomogłam mu w tym, podnosząc biodra. Miałam na sobie stringi, co chyba go podnieciło, bo jego penis jeszcze bardziej stwardniał. Zaczął dotykać moich piersi i kreślić palcami kółeczka na sutkach. Niemal zerwałam z siebie koszulę i dałam mu je całować, lizać i pieścić. Moja wagina była wilgotna jak jeszcze nigdy. Wspólnymi siłami zdjęliśmy jego spodnie. Zaczął całować mnie od rowka między piersiami, aż do samej linii stringów. Powoli i delikatnie je ściągnął, a ja dotykałam jego pośladków.
Szybko pozbył się również i swoich bokserek. Byliśmy nadzy, rozpaleni i gotowi. Wtedy Zayn szybko wyjął z kieszeni leżących na łóżku spodni prezerwatywę i włożył ją na swojego członka. Uniosłam lekko biodra do góry, a on wszedł we mnie cały. Wbiłam paznokcie w jego plecy i zaczęłam wyklinać z podniecenia. Wchodził we mnie raz po raz, a ja całowałam go i przyciągałam jeszcze bardziej do siebie. Naciskał we mnie punkty, o których nawet ja sama nie wiedziałam.
- Nie waż się dochodzić przede mną – wyszeptał i pocałował mnie w ucho, a ja pocałowałam go namiętnie.
Zbliżał się moment kulminacyjny. Jeszcze kilka ostatnich pchnięć, mocnych, na całej długości, doprawionych pieszczotami i pocałunkami. Doszliśmy w jednym momencie. Pod prezerwatywą czułam jego wytrysk, a ja sama wygięłam się w łuk i opuściłam biodra, sapiąc. Wyszedł ze mnie, zdjął prezerwatywę i wyrzucił ją do kosza. Leżeliśmy przytuleni, nadzy i w milczeniu.
***
- To był najlepszy seks w moim życiu – wyszeptałam. – Chodź wiesz, że nie możemy tego powtórzyć.
- Wiem – pokiwał głową. – Po za tym przecież… - zmieszał się.
- Nie kochamy się. Tylko nasze ciała tak reagują.
- Bo żeby kogoś kochać, trzeba go znać, szanować i przejmować się. Musi nam na kimś zależeć.
- Wiem. A ja cię co najwyżej szanuję, Zayn.
- I nawzajem, M – pocałował mnie w policzek i oboje zaczęliśmy się ubierać.
Bo co innego miałam powiedzieć? Był dobry. Naprawdę dobry. Ale życie toczy się dalej. Seks seksem, praca pracą. Co się stało, to się nie odstanie. Mam tylko nadzieję, że Zayn nie wyda mnie szefostwu, bo będzie gorzej. Dużo, dużo gorzej.
(perspektywa Cathariny)
music: OneRepublic– All Right Moves
- Chcieliście mnie widzieć – odparłam na posterunku policji.
- To nie my, to ci ludzie z FBI – mruknął do mnie policjant. – Ta sala co ostatnio, chcą jakieś drugie przesłuchanie czy cholera wie co – machnął ręką.
Ruszyłam korytarzem w stronę pokoju przesłuchań i otworzyłam ciężkie drzwi. Jak zawsze smród i brud, ale po kilku minutach człowiek się przyzwyczajał. Przy stole siedział jeden z agentów i przeglądał coś w laptopie.
- Usiądź, Cath – powiedział tym dziwnym, komputerowym głosem.
- Agent N?
- We własnej osobie. Przejdźmy do rzeczy: mam tu zdjęcia osób z twojej klasy. Większość zidentyfikowaliśmy, ale nadal nie możemy znaleźć Linn.
- Skoro został wam jeden trup, to musi być ona.
- Tylko, że ten trup jest płci męskiej i nie pasuje do żadnej z osób z twojej klasy – wstał i zatrzasnął laptop. – Jesteś w stu procentach pewna, że nie było tam nikogo spoza niej? Jesteśmy prawie pewni, że Linn nie żyje, bo jest uznana za zaginioną od ponad tygodnia, a ostatnio widziano ją jak jechała na twoją imprezę.
Przełknęłam głośno ślinę, czując wrogość w głosie agenta. Nie zapraszałam nikogo spoza mojej klasy, ale drzwi stały otworem, mógł przyjść każdy.
- Nie… nie wiem. Mówiłam, siedziałam na górze, słuchałam muzyki.
- Ich słuchałaś? – pokazał palcem na moją torbę z One Direction.
- A co to ma do rzeczy? – zmarszczyłam brwi i spojrzałam mu w oczy. Znałam je. Zerknęłam z powrotem na torbę i wzięłam głęboki wdech. – Masz… włączone… nagrywanie? – wyszeptałam prawie bezgłośnie, a on pokazał na laptop. Wyjęłam z niego baterię i żeby mieć pewność, zdjęłam agentowi N maskę.
Nie zdziwiłam się, gdy ujrzałam Niall’a Horan’a. Nie miał nic przeciwko, żebym poznała prawdę, ale gdy chciałam coś powiedzieć, zatkał mi usta dłonią.
- Wiesz o tym tylko ty, chodź nadal jesteś w kręgu podejrzanych. Zrobiłem to, żebyś powiedziała prawdę, bo jakaś cholerna siła mówi mi, że jesteś niewinna. Nie zawiedź mojego zaufania. Nie krzycz, nie piszcz, nie mów nikomu. Bo inaczej oboje będziemy skończeni, rozumiesz, Cath?
Pokiwałam powoli głową, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Dopóki nie oczyszczą mojego domu, mieszkałam z mamą. Ojca w sumie nigdy nie poznałam i raczej nie miałam na to ochoty. Nie miałam oprócz rodzicielki nikogo bliskiego, a więc nikogo, komu mogłabym powiedzieć.
- Czy reszta też jest agentami? Kim była ta dziewczyna – sądząc po piersiach – która mnie przesłuchiwała?
- Wiesz tylko o mnie. Resztę musisz sobie sama dopowiedzieć, przykro mi.
- Są. A ta dziewczyna to… CL… Cher Lloyd. No tak, to ma sens.
- Jesteś inteligentna – uśmiechnął się.
- Średnia 5,73, świadectwa z paskiem od podstawówki, doskonała znajomość języka angielskiego – wzruszyłam ramionami. – Reszta się dowie, że mi powiedziałeś?
Zamilkł i pokręcił przecząco głową. Potem kazał mi udawać, że nadal nie wiem, kim jest, żeby nagrać dalszą część przesłuchania.
Ah, ja i moje genialne aktorstwo.
(perspektywa Harry’ego)
Od „domówki” nie rozmawiałem z Ronnie. Chodziła przybita, tak samo jak Liam. Cher była jakby wystraszona, tak samo jak Niall, a Zayn i M tryskali dziwną, pozytywną energią. Ok, Zayn, rozumiem. Ale M? Co najmniej dziwne.
Tylko Louis zachowywał się jak zawsze. I za to go uwielbiałem. Dobra, wiele osób mówiło, że nasze Larry Stylinson to coś więcej niż bromans, ale prawda była taka, że… próbowaliśmy. Całowania i w ogóle. Obaj stwierdziliśmy, że się nie pociągamy nawzajem, nie w seksualnym sensie. Po prostu byliśmy dobrymi przyjaciółmi, to wszystko. Przyjaźniłem się z nim nawet bardziej niż z Ronnie, chodź jak wiadomo między facetami wygląda to trochę inaczej. Ale Louis miał cztery młodsze siostry i zawsze przychodziłem do niego w nocy, kiedy miałem koszmary.
Tak jak tym razem.
Śniło mi się, że jakaś wielka postać podoba do dementora z „Harry’ego Potter’a” zabiera wszystkim ludziom dookoła współczucie i miłość. Ogólnie: dobro. I podchodzi do niczego nie świadomej Ronnie, która ucina sobie drzemkę na kanapie i… próbuję ją uratować, ale to coś od razu mnie zabija.
Opowiedziałem zaspanemu Lou mój sen, a on pocałował mnie w czubek głowy i przykrył swoją kołdrą.
- Boo Bear? – spytałem.
- Tak, Haz? – mruknął, ziewając.
- Dziękuję, że jesteś – wtuliłem się w niego, ale on już spał, więc i ja zasnąłem.
(perspektywa Louis’a)
Tak jak Harry, miałem koszmary. Tylko, że moje były zupełnie innego rodzaju. Męczyły mnie odkąd pierwszy raz zobaczyłem martwą osobę, jakiś rok temu. I mimo iż doskonale wiedziałem, że to śmierć naturalna, nie mogłem się otrząsnąć.
Doskonale pamiętałem jeden sen, bo powtarzał się średnio raz na tydzień:
Byłem małym chłopcem i czekałem, aż mama wróci ze szpitala z moimi dwoma najmłodszymi siostrzyczkami. Tata po nią pojechał, więc siedziałem z siostrami i ciocią Elisabeth. Wieczór wyglądał normalnie: zjedliśmy kolację, obejrzeliśmy wieczorynkę i poszliśmy do łóżek. W środku nocy obudził mnie krzyk, jakby dziecięcy pisk zmieszany z rykiem bólu. Przeraziłem się i schowałem pod koc. Sądziłem, że to mnie ochroni. Jednak nic to nie dało. Przez cienki koc widziałem zbliżającą się do mnie postać. Zacząłem cicho łkać. Bałem się śmierci. Ale nie. To był tylko mój tata. Zrozpaczony i płaczący tata, który powoli wytłumaczył mi, że przeżyła tylko jedna moja siostrzyczka. Mama umarła przy rodzeniu drugiej. Odepchnąłem go i chciałem pobiec do cioci. Ale ciocia nie żyła. Leżała na kanapie martwa, a moje młodsze siostry – które powinny o tej porze spać – jakby nigdy nic bawiły się lalkami na podłodze. Okazało się, że jest ranek, a tata wyszedł z kuchni z porcją naleśników na talerzu. Jakby nigdy nic się nie stało. Jakby mama i druga siostrzyczka żyły. Jakby ciocia Elisabeth nie leżała martwa na kanapie.
A później się budziłem. Oczywiście to wszystko nie było prawdą, ale i tak mnie przerażało. O swoich koszmarach nie mówiłam nawet Harry’emu czy Ronnie, bo nie chciałem ich martwić.
Rano, gdy wstałem, Hazza już nie spał i patrzył na mnie z rozbawieniem.
- Co? – parsknąłem śmiechem.
- Masz śmieszną minę, gdy śpisz – rozczochrał mi włosy i wstał, przeciągając się. – Wstajesz? – spytał, ziewając.
- Mhm – mruknąłem, przecierając oczy.
- Znam to twoje „mhm”. Do zobaczenia na śniadaniu – mrugnął do mnie i wyszedł z mojej sypialni.
Po wstaniu z łóżka wziąłem szybki prysznic i narzuciłem na siebie T-shirt w biało-niebieskie paski, podwinięte, czerwone rurki i białe tomsy. Przeczesałem włosy palcami, a później umyłem zęby. Wychodząc z pokoju wpadłem na zaczytaną w jakieś papiery M. Prawie mnie w szoku uderzyła, ale uchyliłem się od ciosu.
- Cześć, Louis – powiedziała powoli, próbując przybrać uprzejmy ton.
- Dzień dobry, M – uśmiechnąłem się, trochę krzywo. Ale liczą się chęci, prawda?
W milczeniu zeszliśmy razem na śniadanie.
(perspektywa Cher)
Po śniadaniu w hotelu miałam nagrania do nowego albumu. Z kubkiem kawy w ręce i torebką pod pachą wyszłam z hotelu, a obok mnie dreptał Niall w za luźnych spodniach. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i w ogóle, mimo ciągłego uczucia obserwowania – przez przechodniów, ale i pochowanych w krzakach paparazzich. M się wkurzy. Ale Simon nie, więc miałam to gdzieś. Po za tym to nie była akcja, tylko nagranie, prawda?
Pod studiem jak na razie nie zebrał się tłum – zaledwie 3 osoby nas zaczepiły po autografy i zdjęcie. Zgodziliśmy się, bo mimo wszystko dzięki fanom nadal robiliśmy to, co kochamy. Ja swoich fanów uwielbiałam, Niall z resztą też. Pamiętam, jak kiedyś, jeszcze podczas X-Factor powiedział mi, że jeśli przejdzie do finału i pozna występującego na nim gościnnie Justin’a Bieber’a to spełni się jedno z jego marzeń. Nie chciał wygrać, chciał poznać swojego idola. Udało mu się. Prawie zemdlał po tym spotkaniu i Liam musiał go podtrzymywać, ale było warto.
Nagrałam wokal do dwóch piosenek i po tym postanowiłam zrobić przerwę. Niall siedział przy konsoli obok producenta i przesłuchiwał to, co na razie nagrałam. Gdy zobaczył, że wychodzę z kabiny z mikrofonem, zdjął słuchawki i zaproponował spacer.
- Nie jesteś głodny? W sumie mamy porę drugiego śniadania – zdziwiłam się.
- Jakoś nie – wydawał się zdenerwowany i zmieszany.
- Co się stało, Niall? – objęłam go ramieniem. Nerwowo oddychał i pociły mu się dłonie. Przeczesał włosy palcami i wziął mnie za ramiona. Byłam niższa, więc mógł z łatwością spojrzeć mi w oczy.
- Zrobiłem coś, czego żałuję, ale było nieuniknione. A teraz nie jestem pewien, czy dobrze postąpiłem. Gubię się i boję, cholernie boję – wyznał szeptem i oparł czoło o moje. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Po jego policzku spłynęła łza bólu i bezradności.
- Masz mnie – wyszeptałam, delikatnie wycierając dłonią jego policzek, a on uniósł lekko kąciki ust, a następnie mnie pocałował. Nie był to pocałunek z tych słodkich i romantycznych. Mówił: „dziękuję za wszystko” i był typowo przyjacielski, ale mimo to niezwykły. Objęłam go mocno, dając do zrozumienia, że może na mnie liczyć, zawsze i wszędzie.
Oboje zrobiliśmy coś złego: ja chcę działać przeciwko M, a on... nie wiem, ale to na pewno nic dobrego, skoro tak się tym przejmuje. Uścisk przerwał nam producent, który przyszedł po nas, bo już skończyła się przerwa.
(perspektywa Zayn’a)
Przespałem się z M. W końcu, po tych pieprzonych męczarniach mi się oddała. W zespole to Harry miał opinię „zaliczającego dziewczyny”, ale po tym seksie trochę tak się czułem. Było, minęło, czas zapomnieć, prawda? Problem w tym, że męczyło mnie poczucie winy, albo… wstyd. Wykorzystałem ją, a ona wykorzystała mnie, byliśmy kwita. Tylko, że to mnie bolało. Nie żywiłem do niej nigdy żadnych pozytywnych uczuć, po prostu miałem irracjonalne poczucie, że będzie chciała to powtórzyć z każdym z nas. Obserwowałem ją więc podczas śniadania i reszty dnia. Cały czas zerkała w stronę Louis’a, odzywała się do niego bez sarkazmu (a przynajmniej się starała), a on, jak kretyn, się dawał.
Miałem wybór: powiedzieć mu, co się wydarzyło albo obserwować, co się będzie działo dalej. Wybrałem drugą opcję, zważywszy na to, że M by mnie zabiła, gdybym wygadał.

środa, 18 lipca 2012

Rozdział 4: "I tak znam prawdę."

(perspektywa Ronnie)
Podczas gdy Niall pojechał załatwić jakąś sprawę w mieście, ja leżałam nad hotelowym basenem i się opalałam. W końcu był środek lata, a ja nie miałam nic ciekawszego do roboty. Rozmyślałam nad tym, co usłyszałam od Harry’ego. Chciał, żebym go pocałowała. Podobałam mu się. Albo po prostu bił kolejny rekord. Co tym razem? Ilość pocałowanych dziewczyn w ciągu tygodnia?
Rozejrzałam się dookoła: ze dwie osoby siedziały przy barze, reszta widocznie siedziała w środku albo była na mieście. Związałam moje niesforne loki w koczek na czubku głowy i włożyłam słuchawki do uszu. Wsłuchując się w śpiew moich przyjaciół cieszyłam się promieniami słonecznymi dotykającymi mojej skóry i popijałam zimną colę z lodem. To jest życie!
Po pół godziny beztroskiego lenistwa ktoś wyjął mi słuchawkę z ucha. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą Liam’a w samych short’ach. Zdjęłam drugą słuchawkę i wyłączyłam MP3.
- Chciałem… pogadać – wyznał, siadając na leżaku obok.
- Co jest, Liaś? – spytałam pieszczotliwie, jak każdego z chłopców, gdy przychodzili do mnie z jakimś problemem. Spojrzał na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami i wziął głęboki oddech:
- Pocałowałaś mnie.
Pocałunek. No tak. Wczoraj pocałowałam Liam’a.
Podobał mi się odkąd go pierwszy raz zobaczyłam na żywo, czyli podczas finałów X-Factor. Wtedy chodziłam jeszcze do szkoły, ale uzbierałam kasę z pracy dorywczej u fryzjera, żeby dostać się na widownię i zobaczyć boysband, któremu kibicowałam od początku. A Liam’owi nawet od 2008 roku, gdy przyszedł na przesłuchanie. Miałam wtedy zaledwie 13 lat, a już wiedziałam, że muszę go poznać. Wydawał się takim wspaniałym człowiekiem… Nie myliłam się.
Później zatrudnili mnie u nich, bo miałam kilka, że tak powiem, znajomości i… zaprzyjaźniliśmy się. Bardzo. Pamiętam, jak pewnego wieczora Niall zwierzał mi się, że nigdy nie znajdzie tej jedynej, bo praca mu na to nie pozwala. Wtedy uściskałam go i pocieszyłam, a on odpowiedział: „Dziękuję Ronnie. Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką mogłem sobie wymarzyć”. W końcu każdy z chłopaków mi to wyznał, nawet „wielki macho”, Harry.
- Pocałowałam – powtórzyłam, sama nie wierząc w swoje słowa.
„I podobało mi się to” – chciałam dodać, ale w porę ugryzłam się w język.
- I czy dla ciebie… czy to coś znaczyło? – widać było, że bardzo mu zależy na moim zdaniu. Nerwowo potupywał stopą o posadzkę patio i strzelał palcami. Nie odpowiadałam, więc mówił dalej: - Bo ja… ty jesteś naprawdę cudowna, ale…
- Ale co, Liam? – zdjęłam okulary przeciwsłoneczne z nosa i spojrzałam mu w oczy. – Nie chcę się w nic bawić. Nie mów rzeczy, których później będziesz żałował, ok? Niech zostanie tak jak jest, bądźmy przyjaciółmi, chodź dla mnie… ten pieprzony pocałunek coś znaczył. Pijacka zabawa mi w tym pomogła, ale to był błąd… - głos zaczął mi się łamać, a po policzku spłynęło kilka łez - …którego nie powtórzę – po tych słowach wstałam i zostawiłam Payne’a samego sobie.
W drodze do pokoju minęłam Cher, która położyła mi rękę na ramieniu i zaczęła pytać, o co chodzi, ale ja tylko zepchnęłam jej dłoń i mruknęłam „nic”. Chciałam być sama, przemyśleć to wszystko. Bo jak na razie to było chore.
(perspektywa Zayn’a)
Po długiej, bezsennej nocy zaspany poszedłem na hotelowy basen. Wskoczyłem do niego, co mnie trochę odświeżyło i zobaczyłem, że Liam siedzi smutny na patio. Zawołałem go, a on podszedł i kucnął przy brzegu basenu.
Opowiedział mi, co się wydarzyło z Ronnie, a ja nie mogłem mu nic poradzić, niestety. Zabawne: zawsze z problemami chodziliśmy do niej, a teraz to z nią Liam ma problem.
Payne wszedł do basenu i zanurzył się w wodzie. Posiedział tam kilka sekund i wynurzył się, oddychając głęboko:
- Podoba mi się, nawet bardzo… Ale nie chcę jej skrzywdzić. Nasza praca jest zbyt ryzykowna – tłumaczył.
- Problem w tym, że ona myśli, że nasza praca to śpiewanie dla napalonych nastolatek – pokręciłem głową i ziewnąłem. Liam stwierdził, że idzie do pokoju, a ja wzruszyłem ramionami i zarumieniłem się na myśl o poprzedniej nocy.
To było dziwne, ale miałem… fantazje seksualne. Z M w roli głównej. Wiadomo, jak rano wyglądały moje bokserki i ręka, chyba tego nie muszę specjalnie obrazować. Ta jej wredność… im bardziej była zimną suką, tym bardziej jej pragnąłem. Dlaczego do jasnej cholery nie chce się ze mną przespać? Połowa nastolatek o tym marzy! Oh, o wilku mowa. Właśnie idzie, w czarnym bikini ledwie zakrywającym to, co trzeba… Spojrzałem w dół na swoje kąpielówki i niemal ucieszyłem się, że jestem w basenie i niczego nie widać. Tylko problem jest taki, że ona wchodzi do basenu. Kurwa, no to jestem w grobie.
- Masz raport z przesłuchania? – spytała, podchodząc do mnie, a ja specjalnie rozmazywałem taflę wody wokół siebie.
- A ty nie miałaś go zrobić? W końcu to tobie Niall zostawił taśmy – stwierdziłem, a w myślach miałem tylko: „idź stąd, idź stąd, idź stąd…”.
- Przyniosłam ci je do pokoju dziś rano – podkreśliła dwa ostatnie słowa z perwersyjnym uśmieszkiem na ustach, które oblizała i przejechała palcem po moim torsie.
- Dzisiaj? – poczułem kropelki potu spływające po moim czole. Widziała jak się… na szczęście nie siedzi mi w głowie. Ale mimo wszystko to żenujące. Jak jakiś piętnastolatek. No co te kobiety z nami robią…
- Mhm – pokiwała głową i spojrzała na moje kąpielówki. – Nieźle – wyszeptała mi na ucho i odeszła, kręcąc biodrami.
Dlaczego ona mi to robi?!
(perspektywa M)
- It’s gotta be youuuuuuuuuuuu! Only youuuuuuuuuuu! – specjalnie fałszował Louis, skacząc w samej piżamie po salonie, gdy wróciłam znad basenu. Spojrzałam na niego, unosząc brew, a on wyłączył muzykę i spojrzał na mnie.
- Gdzie jest reszta? Zayn’a widziałam nad basenem, ale…
- No my tutaj, Liam u siebie w pokoju, a Niall gdzieś wyszedł z Cher i Harry’m – podrapał się po karku, a ja pokiwałam głową i poszłam się przebrać.
Wysuszyłam bikini suszarką do włosów i włożyłam je z powrotem. Na nie zarzuciłam luźną, białą bokserkę z napisem HIGH HELLS, HIGH HOPES, a do tego superkrótkie, jeansowe spodenki.
Tak, prowokowałam Zayn’a. Po co? Dla zabawy. To oczywiste, że bez sprzątaczy nie weszłabym do jego pokoju, ale sądząc po jego minie, czerwonej twarzy i erekcji, musiał długo nie być z kobietą. Nie uważałam się za boginię piękna czy coś, po prostu wiem, że przyciągam facetów. I od czasu do czasu lubię to wykorzystać.
Rozmyślania przerwało mi pukanie do drzwi. Mruknęłam „proszę” i do środka wszedł Louis. Bez żadnych ceregieli podszedł do mnie i… przytulił mnie.
Ok, to było naprawdę dziwne. Odsunęłam go szybko od siebie, ale on ujął moją twarz w dłonie, spojrzał w oczy i zapytał:
- Kim jesteś, M? Bo nie wierzę, że tylko wredną, tajną agentką. Jesteś człowiekiem, jak każdy. Wyjdź z tej maski, bo skoro taki idiota jak ja ją zauważył, to zauważy każdy.
I wtedy cisnęłam nim na łóżko, chwytem z samoobrony. Wstał i zaczął rozmasowywać sobie ramię, a potem tylko pogardliwie na mnie spojrzał:
- I tak znam prawdę – odparł i wyszedł.
A tak dobrze się zapowiadało.
(perspektywa Liam’a)
Podczas gdy Lou wygłupiał się w salonie, a reszta nie wiadomo co robiła, ja rozmyślałem nad tym, jak wyjaśnić wszystko Ronnie.
Tego, że jestem agentem, wiedzieć nie mogła na pewno. Straciłbym przez to pamięć, zasymulowali by moją śmierć i musiałbym mieszkać sam na jakiejś Syberii. Nie, dziękuję.
Druga opcja była surrealistyczna: powiedzieć jej, że mi nie zależy. To było gorsze od Syberii, nie mógłbym jej okłamać, a już tym bardziej nie w takiej sprawie. Zbyt szybko moje myśli krążyły w jej stronę, za często przyglądałem się każdemu jej ruchowi. Znam ją na wylot, a ona zna mnie. Wyczułaby kłamstwo na kilometr i miałaby poczucie winy, że mi to zrobiła.
Sama chciała się tylko przyjaźnić. Ronnie, gdybyś wiedziała, jak fatalnie kłamiesz. Wiem, bo wtedy jej wargi drżą i układa włosy, jakby chciała je związać w koński ogon. Ale najwięcej mówią oczy. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że to okna duszy. Miał rację, totalną rację.
(perspektywa Cher)
- Simon, tak właściwie to dlaczego M mnie nie szkoliła? – spytałam przez komunikator. – Z tego co mi mówił Niall, jęczy, że źle wszystko robię, bo zostałam źle przeszkolona. O co jej może chodzić?
- Nie wiem, przeszłaś to samo szkolenie co chłopcy, Cheryl powinna była cię wtajemniczyć we wszystko. Samoobrona, sztuki walki, kamuflaż, wyszukiwanie śladów, badania…
- I tak dalej, i tak dalej… - wywróciłam oczami. – Nie, ona widocznie przekazała im coś więcej niż to. Dlatego się do mnie czepia, to jedyny powód.
- Ona zawsze wiedziała coś więcej. Nawet więcej ode mnie. Po prostu trzeba to od niej wyciągnąć…
- Chcesz wywołać wojnę domową?
- Nie, powiedziałbym raczej… prywatne śledztwo. I ty się w nim przysłużysz – po tych słowach zakończył rozmowę, a ja zostałam z dylematem, który mogłam rozwiązać tylko ja sama:
Działać przeciwko M czy… dać się zabić? Bo bycie przeciwko niej tylko to oznaczało.
Z jednej strony nigdy jej nie lubiłam, od pierwszego spojrzenia biło od niej wrażenie „jestem od was lepsza”. Z drugiej nic mi nigdy nie zrobiła, ani nie powiedziała w twarz, że robię coś źle. Ale chyba „plotki za plecami” są gorsze, prawda?
Nie wiedziałam już co o tym myśleć, więc żeby od tego uciec zaczęłam robić za Zayn’a raport z przesłuchania. On stwierdził, że ma ciekawsze rzeczy do roboty, a ja lubiłam je spisywać.
Po godzinie słuchania w kółko rozmowy Niall’a ze Szwedką wyciągnęłam następujące wnioski:
1.      19-letnia Catharina Alvbris zrobiła imprezę dla osób ze swojej klasy, na którą nie przyszła tylko Linn Storck.
2.      Godzinę po przybyciu wymienionej osoby zaczęli ginąć ludzie. Świadkiem całego zdarzenia była podejrzana, która nie miała dostępu do żadnych środków komunikacji, więc ze względu na swoje bezpieczeństwo pozostała na półpiętrze.
3.      Po całej masakrze nie jest pewne, co się stało z mordercą. Wiemy, że po całym zdarzeniu go nie było na miejscu, bo Catharina chciała zadzwonić na policję, przechodząc przez krew na dole, przez co miała zakrwawione trampki. Gdy usłyszała syreny policyjne schowała się w szafie.
4.      Następnego dnia przybyli agenci M, H, N, Lo, Li oraz Z i zaczęli szukać śladów. Agent Lo odnalazł podejrzaną nadal w szafie, a gdy go zobaczyła, straciła przytomność.
- M, potrzebujemy kolejnego przesłuchania Cathariny Alvbris – odparłam do komunikatora.
- Z miał robić ten raport. Gdzie on kurwa jest ja się pytam?
- Nie wiem, prosił mnie, żebym go zrobiła, więc okaż trochę pieprzonej wdzięczności.
- Tobie? Nie, dzięki. Po prostu przynieś raport do mojego pokoju, to wszystko.
- Pieprz się.
- Na mój widok przynajmniej komuś staje – odgryzła się i rozłączyła, a ja już wiedziałam, po czyjej stronie być.

___________________________________________________________
Rozdział dodawany na szybko, bo siedzi obok mnie moja kochana poznana przez Tłitera żona Żan, której dedykuję ten rozdział. KOCHAM CIĘ BIJACZ ♥
No i nie daliście tych 25 komentarzy... więc wymagam do następnego 20 komów! :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
@MargaaStyles x

wtorek, 17 lipca 2012

Vague Feelings (konkurs)


Tytuł: Vague Feelings (Niejasne uczucia)
Bohaterowie: Główni - Danielle Peazer, Liam Payne. Drugoplanowi – Zayn Malik, Harry Styles, Niall Horan, Louis Tomlinson, Eleanor Calder, Katherine.
Opis: Danielle dzięki Louis’owi umawia się na randkę z Liam’em. Zakochują się w sobie, ale ich szczęście trwa, dopóki Dan nie postanawia rozpocząć kariery modelki…
Ilość słów: 1,638
Ilość stron: 5
Gatunek: Romans, Dramat
Inspiracja i podkład: Kate Nash – The Nicest Thing
Autorka: Margaret
A/N: Jest to praca na mini-konkurs na http://czytaj-1d.blogspot.com/2012/07/mini-konkurs-2.html , mam nadzieję, że tematyka nie-bromance też ujdzie. Nie ma ona NIC wspólnego z FBI-Direction. Jeśli mam być szczera, to czytając pracę zwyciężczyni poprzedniego konkursu kompletnie opadła mi szczęka i nie wiedziałam, czy w ogóle startować, ale… no cóż, sami oceńcie.
A/N (do czytelników bloga): Jutro pojawi się nowy rozdział na FBI-Direction, mimo iż nie uzbieraliście 25 komentarzy ;) Aha, no i zapraszam na dodatek do poprzedniego opowiadania pt. "Primrose Payne". Jeśli 'uzbieram' do niego 30 komentarzy, do szykujcie się na dodatek o... Larry Stylinson!


Siedzę i myślę nad wszystkim, co nas oboje spotkało. Jak na złość nie pada. Nie, jest słonecznie, a gorący parapet parzy mnie w nogi ubrane tylko w krótkie spodenki. Prawie go nie znałam, wiecie? Byliśmy ze sobą długo, a mimo wszystko nic o nim nie wiedziałam. Dopiero po tym wszystkim zdałam sobie z tego sprawę.
All I know is that you're so nice,
You're the nicest thing I've seen.
*trzy lata wcześniej*
Po raz kolejny ćwiczyliśmy kroki do występu One Direction. Chłopcy pod sceną powtarzali słowa piosenki i za kilka minut mieli wejść na scenę. Traktowałam ich jak wszystkich uczestników, jak co roku. Choreograf jeszcze dwa razy kazał nam powtarzać cały układ, a później mieliśmy przerwę. Usiadłam na brzegu sceny i wyjęłam z torby butelkę wody. Otarłam pot z czoła i rozpuściłam loki, rozmyślając o tym, ile jeszcze muszę odłożyć na samochód. Może i występowałam w popularnym, brytyjskim programie, ale wynajęcie mieszkania i życie w Londynie słono kosztuje, niestety.
- Cześć, jesteś… Danielle, prawda? – spytał mnie w pewnym momencie brunet o przydługich włosach.
- Tak, cześć… Louis?
- Mniejsza o moje imię. Otóż mój drogi przyjaciel, pan Liam James Payne… od dłuższego czasu ci się przygląda. Teraz czuję się trochę jak w gimnazjum, czy coś, ale… umówisz się z nim?
Cholera, zapomniałam, który z nich miał na imię Liam. Mój wzrok zatrzymał się na wysokim chłopaku o kręconych włosach, ale zauważyłam, że ma koszulkę z napisem ‘Harry ♥ Louis’. Zaryzykowałam i spojrzałam na drugiego bruneta. Miał włosy trochę na Justin’a Bieber’a, ale po za tym w niczym go nie przypominał. Śmiał się z żartu Niall’a, blondyna z Irlandii, który łapiąc mój wzrok, oddalił się, szepcząc coś Harry’emu na ucho.
I wish that we could give it a go…
Danielle, nie oszukuj się. Przecież on jest młodszy, ma zupełnie inne postrzeganie przyszłości. Mimo wszystko wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niego.
- Emm… jesteś Liam, prawda? Nazywam się Danielle – wypaliłam. – Robisz coś dzisiaj wieczorem?
- Miałem jechać rozejrzeć się z moją siostrą za mieszkaniem dla niej. Podobno ceny w centrum są niebotyczne, no ale… co powiesz na kino? – uśmiechnął się do mnie, patrząc prosto w oczy.
- Jakieś propozycje co do filmu?
- „Mary i Max”? Animacja, ale podobno świetna. Zayn mówił, że się popłakał – zaśmiał się, ja pokiwałam głową i wymieniliśmy się numerami telefonów.
…see if we could be something.
*pół roku później*
I wish I was your favourite girl.
- Danielle, nie bądź na mnie zła… - biegł za mną w deszczu, prosto z wywiadu dla jakiejś stacji telewizyjnej.
- To nie ja kłamię, że jestem singielką, żeby singiel się lepiej sprzedawał – założyłam ręce na piersi, brnąc dalej bez parasola czy jakiegokolwiek płaszcza.
Podbiegł bliżej i chwycił mnie za ramiona:
- Szykowałem na dzisiaj kolację w najdroższej restauracji w mieście. Napisałem dla ciebie piosenkę. Bo cię kocham, Danielle. Przepraszam. Przepraszam, przepraszam, przepraszam – powtarzał, a po jego policzkach spływały krople deszczu i łzy.
I wish you thought I was the reason you are in the world.
- Ja też cię kocham, Liam – i w jednym momencie zbliżyliśmy usta do siebie i pocałowaliśmy się, jak jeszcze nigdy. To było magiczne, tak stać w ulewie i słyszeć grzmoty nadchodzącej burzy, a mimo wszystko mieć przy sobie kogoś, kto zawsze cię rozumiał. Przy kim jesteś sobą. Kogo kochasz i nie chcesz opuścić, nigdy.
I wish my smile was your favourite kind of smile.
*rok później*
Niedawno zamieszkaliśmy razem. Trąbiły o tym wszystkie media, bo One Direction odnieśli światowy sukces po wydaniu albumu. Ja nadal byłam tancerką i dostawałam coraz ciekawsze propozycje. Oboje pracowaliśmy ciężko na to mieszkanie, jak i na jego wystrój. W końcu mieliśmy kąt bez paparazzi i fanów, tylko dla siebie.
Zaproponowano mi pracę modelki. I od tego zaczął się nieprzyjemny ciąg wydarzeń.
I wish you couldn't figure me out…
Liam był na mnie wściekły, bo moja poważna sesja miała odbyć się w bieliźnie. Twierdził, że nie szanuję własnego ciała, że chcę je sprzedać za sławę. Krzyczał. A to mu się nie zdarzało. Później mnie przeprosił, a ja ocierając łzy i obdarowując pocałunkiem wybaczyłam mu, chodź zdania nie zmieniłam.
…but you always wanna know what I was about.
Po kłótni postanowiłam odwiedzić w nowym mieszkaniu Zayn’a. W drzwiach minęłam się z zapłakanym Harry’m, co nie wróżyło niczego dobrego.
- Co mu się stało? – spytałam.
- Jest zrozpaczony, że Louis i Eleanor razem zamieszkali, a on nawet nie potrafi znaleźć głupiego mieszkania – spojrzałam na niego gniewnie, a on uniósł ręce do góry – to jego słowa. No ale… panno Peazer, zazwyczaj nie zaskakuje mnie pani swoją obecnością bez pana Payne’a, coś się stało?
I wish you'd hold my hand when I was upset.
Zayn Malik był moim najlepszym przyjacielem, odkąd zaczęłam się spotkać z Liam’em. Gdy miałam jakiś problem, zawsze szłam do niego. On też we mnie miał oparcie, zwłaszcza w ostatnim czasie, kiedy menagerowie ustalili, że każdy z chłopaków powinien zamieszkać sam.
Był środek zimy, więc mulat zrobił nam obojgu gorącą czekoladę. Usiadłam na moim stałym miejscu, czyli w beżowym, miękkim fotelu, przykryłam się zawsze obecnym tam kocem, a Zayn siedział naprzeciwko mnie i słuchał.
Opowiedziałam mu o tym, że chcę zacząć jako modelka, że dostałam kilka propozycji, ale okazały się tylko numerami do zboczeńców albo domów publicznych. I po raz pierwszy od wielu miesięcy miałam okazję wziąć udział w kampanii reklamowej, a Liam się zdenerwował, bo miałam pozować w bieliźnie. A potem się rozpłakałam. Opowiedziałam o fankach, które mnie nienawidzą i już kilka razy chciały pobić, o tym, jak bardzo tęsknię, kiedy są w trasie… Wysłuchał wszystkiego z taką samą miną, jak zawsze, gdy mu się zwierzałam. Pełną zrozumienia i troski. Nie zauważyłam, kiedy wziął mnie za rękę, ale teraz trzymaliśmy je splecione i spłynęło na nie kilka moich łez.
Basically, I wish that you loved me.
- On mnie już nie kocha, Zayn – odparłam, gdy potok słów i mokrej substancji z oczu wyciekły ze mnie. – Potrafię to wyczuć… M-mówiłam Eleanor, że coś jest między Harry’m i Louis’em… Mówiłam, że to psuje. Ale nie słucha, i w którymś momencie ucierpi – wyczyściłam nos chusteczką, którą wyjęłam z paczki leżącej na stole. – Ja też nie jestem pewna swoich uczuć… Zabawne, co? Znać człowieka dwa lata, myśleć, że się go kocha i nagle nic nie czuć.
I w tym momencie Malik złożył na moich ustach pocałunek. Nie odezwał się ani słowem, nic nie doradził. Po prostu mnie pocałował. A ja wyszłam na przedpokój, ubrałam się i wyszłam.
I wish that you needed me.
Po powrocie do domu zastałam Liam’a i Niall’a – oglądali „Króla Lwa 2”. O dziwo, pierwszy raz nie Toy Story
- „Ogień jest zabójcą. A czasem to, co przetrwa, jest lepsze i silniejsze, niż to, co było. Jak dostanie szansę” – usłyszałam głos Simby. Ten cytat naprawdę mnie poruszył. Zdałam sobie jednak sprawę, że jak na razie Payne stanowił dla mnie ogień, którego szansa być może miała nadejść. Kiedyś. Tak, żeby chłopcy mnie nie usłyszeli, przemknęłam do kuchni i zjadłam jabłko na kolację. Napisałam do Liam’a krótki list i pojechałam na obrzeża Londynu, do mojego rodzinnego domu.
I wish that without me your heart would break.
Co było w liście? Wiadomość, że muszę wszystko przemyśleć i że tata przyjedzie jutro po moje rzeczy. Żeby nie przyjeżdżał, zostawił mnie w spokoju. Nie chodziło nawet o pracę. Po prostu po tym pocałunku i rozmowie jakby się obudziłam, że świat wcale nie jest taki piękny. Kilka razy miałam podbite oko, innym razem podrapane nogi, a raz nawet zwichnęłam rękę, przez tłum wściekłych fanek. Chyba jedyną osobą, która akurat w tej sprawie mnie rozumiała, była Eleanor. Chodź nie, o dziwo fanki ją uwielbiały i nie próbowały zrobić jej krzywdy. Ja naprawdę nie wiedziałam, co jest ze mną nie tak. Liam… nie próbował mnie bronić, w żaden sposób. Czy go kochałam, czy to co mówiłam do Zayn’a, to prawda? To właśnie musiałam przemyśleć.
I wish that without me you'd be spending the rest of your nights awake.
*miesiąc później*
“Liam Payne wpada w anoreksję!”
„Koledzy z zespołu nie komentują zachowania Liam’a z One Direction!”
„Czyżby chodziło o Danielle Peazer? – artykuł o członku boysbandu One Direction”
Te wszystkie tytuły zaczęły się pojawiać jakieś dwa tygodnie temu po tym, jak poszłam z Zayn’em do klubu, gdzie zaczęliśmy po pijanemu trochę nieprzyzwoicie tańczyć. Na szczęście Niall odwiózł nas do domu. Skończyło się to jednak małą sprzeczką pomiędzy Malik’iem a moim… byłym chłopakiem? Tak, chyba mogłam go tak nazwać.
I wish that without me you couldn't eat.
*teraz*
- Danielle, nie szykujesz się na sesję? – spytała moja współlokatorka, Katherine. Wyprowadziłam się od rodziców i znalazłam mieszkanie. Pokręciłam głową i wróciłam do wpatrywania się w rażące słońce. – Musisz wychodzić do ludzi, jest piękna pogoda – dodała, a ja ponownie zaprzeczyłam ruchem głowy. – To nie twoja wina – wyszeptała, dotykając mojego ramienia.
- Że Liam nie żyje?! Że nie jadł i nie pił przez dwa tygodnie, w ogóle i udawał, że wyjechał?! Nie dałam mu szansy. Nie dałam nam szansy na miłość, nie chciałam mu wybaczyć jednej głupiej kłótni. I się zabił. Powoli, boleśnie się zabił – przegryzłam wargę do krwi, a ona patrzyła na mnie zszokowana. – I zostawił mi list. I wiesz co napisał? „Będziesz ostatnią osobą,  o której pomyślę przed śmiercią, Danielle. Zawsze będę cię kochał, chodź ty pewnie szybko o mnie zapomnisz” – wysyczałam słowa, które wyryły mi się w pamięci jak jakiś upierdliwy tekst głupiutkiej, radiowej piosenki.
I wish I was the last thing on your mind before you went to sleep…
Katherine już śpi. Ułożyła się jak zawsze w kłębek i mimo ponad 30 stopni w nocy przykryła się kołdrą. Zamknęłam drzwi od jej pokoju i poszłam do swojego. Zza łóżka wyciągnęłam kilka rodzajów tabletek. Łyknęłam po pięć z każdego rodzaju. Psychotropy i jakieś mocne narkotyki, które dostałam od dilera narkotyków po ciemnej stronie Londynu. Najpierw czułam się dobrze, jakbym latała, na chmurce. A później po prostu umarłam, łapiąc ostatni głęboki wdech. Może go spotkam, kto wie?
Look, all I know is that you're the nicest thing I've ever seen
I wish that we could see if we could be something…

sobota, 7 lipca 2012

Rozdział 3: "Jestem wolna."

(perspektywa Niall’a)
- Jesteście pewni, że Melody pojechała? Ona mnie trochę przeraża… - stwierdziła Ronnie, wsypując chipsy do miski. Postawiła ją na stole obok reszty przekąsek i zatarła ręce.
- Nie, spokojnie, dzisiaj ma… yy… coś do załatwienia – uśmiechnąłem się, pokazując aparat na zęby. – Gdzie do cholery jest Cher? – spytałem po raz setny tego wieczora, nerwowo tupając stopą o podłogę.
- Przybyłam! – usłyszałem od progu apartamentu, a ja podszedłem do drzwi. Moja przyjaciółka miała w ręce szampana. Wziąłem go od niej, podałem stojącemu obok Zayn’owi i przytuliłem ją. Chyba lekko oszołomiona odwzajemniła uścisk, wtulając się twarzą w zagłębienie między moją szyją a ramieniem. Czułem ciepłe powietrze wydostające się z jej nosa, słodkie perfumy… Ale wtedy zauważyłem, że wszyscy się gapią, więc odsunęliśmy się od siebie, a Cher przywitała się z resztą. Usiadłem obok Ronnie na kanapie i wziąłem piwo ze stolika
- Ah, miłość – westchnęła i dała mi kuksańca w bok. Przechodzący obok nas Liam usłyszał to i usiadł obok mnie z drugiej strony.
- On tak ma już od X-Factor’a. No wiesz, te wzdychania i w ogóle… - zaśmiał się.
- Odezwał się ten, który rzucił tancerkę – odburknąłem, a blond przyjaciółka spiorunowała mnie wzrokiem. W naszej „paczce” temat Danielle był od dawna zamknięty, bo jak powszechnie wiadomo, mój przyjaciel nie zerwałby z kimś od tak. Nikt właściwie nie wiedział, dlaczego to zrobił – Dan była śliczna, utalentowana i kochana, wręcz ideał dla Daddy Direction.
- Nie chcę o tym rozmawiać – powiedziałem równo z nim, przedrzeźniając go, bo tak zawsze wyglądała odpowiedź na moje zaczepki.
- To… Cher Lloyd, tak? Niezły wybór – odezwała się w końcu blondynka, poklepała mnie po kolanie i poszła włączyć muzykę. Każdy chwycił po piwie i zaczęliśmy szaleć na środku salonu. Typowa „domówka” – no, jeśli w hotelu można tak to nazwać.
 (perspektywa Louis’a)
- Nie pijesz? – spytał mnie Harry, podczas gdy ja bezmyślnie bawiłem się telefonem, siedząc wbity w kanapę.
- Nie, jakoś nie mam ochoty – wzruszyłem ramionami. Mój przyjaciel upił łyk piwa i usiadł obok mnie, podczas gdy reszta zawzięcie tańczyła, lekko pijana. No, może z wyjątkiem Liam’a, który i na trzeźwo potrafił dobrze się bawić. Właśnie wywijał dzikie pląsy z Ronnie.
- Ostatnio chodzisz jakiś wkurzony. Co jest, Lou? Jesteś chory? Zmęczony?
- Raczej to drugie – odezwałem się w końcu. – Nie ważne, dobra – machnąłem ręką i wsadziłem telefon do kieszeni. – Zabawmy się – rzuciłem mu swój firmowy uśmiech, wypiłem kilka łyków jego piwa i zaczęliśmy tańczyć z resztą.
W końcu to był wieczór bez M. Powinienem się cieszyć. Prawda? Jednak coś nie dawało mi spokoju, kiedy jej nie było. Po raz pierwszy od prawie dwóch lat zostawiała nas samych sobie, bez nadzoru czy kamer. Nienawidziłem jej wręcz, była okropna, ale… przywiązałem się do niej. Coś jak więzień do porywacza, to nawet miało jakąś specjalną nazwę, której nie pamiętam. W każdym razie to mnie uderzyło. Nasza praca była ryzykowna. Jeżeli ktoś odkryłby naszą tożsamość, to po nas. A co jeśli na tej misji… Niby to tylko drobna sprawa… Ale co jeśli M… nie podoła i… na samą myśl pobladłem i trochę zakręciło mi się w głowie. A może to wina alkoholu?
(perspektywa Harry’ego)
- Zagramy w butelkę? – spytałem, wymachując wymienionym przedmiotem.
- Ale nas jest tylko dwie, a was pięciu... – spojrzała po nas Cher.
- Umiem liczyć – wyszczerzyłem się. – To będzie trochę pikanterii – oblizałem suche usta i usiedliśmy w kółku. Ja zaczynałem. Trafiłem na Zayn’a, więc żartobliwie pocałowałem go w szyję, wywołując chichoty. Nie miałem gejowskich pociągnięć, więc i ja zachichotałem, bo to było co najmniej dziwne. Jakbym całował własną siostrę czy coś. Zayn trafił na Liam’a, którego pocałował w policzek. No i Liam… zakręcił butelką dosyć mocno, więc żeby się zatrzymała, czekaliśmy ze dwie minuty… ostatnie obroty i… butelka wylosowała Ronnie.
- Uuu, w końcu hetero parka – zaśmiał się Zayn. Ale mnie nie było do śmiechu. Modliłem się, żeby odmówiła, błagałem o to Boga.
- No co tak siedzicie? Całuj, całuj! – zachęcał Louis, za co miałem ochotę go zabić. Chodź w sumie nie wiedział, że Ronnie mi się podoba, bo… no cóż, od zawsze mi się podobała, nie ukrywałem tego. Śmieszy mnie fakt, że chłopcy zawsze zauważają, że ktoś mi się podoba, ale w tym wypadku nawalili.
Nasza „hetero parka” akurat siedziała obok siebie. Liam powoli przysuwał swoje usta do ust Ronnie, a ta przyciągnęła go i pocałowała namiętnie. No, to się nazywa kobieta! Ugh, jak ja mu zazdrościłem!
Lekko oszołomiony Payne miał oczy jak spodki, a zielonooka po prostu oblizała wargi i zakręciła. Padło na mnie.
Uśmiechając się podszedłem do niej i już się nachylałem, kiedy…
- Kurwa no nie! No po prostu: Kurwa. No. Nie! – usłyszeliśmy i muzyka ucichła. Do pokoju weszła nasza „dyktatorka”, stukając obcasami w podłogę.
- M?! Co ty tu robisz?! – zdziwił się Niall. Jak my wszyscy.
- Wróciłam wcześniej i co widzę? Imprezka! Ugh, mówiłam wam coś o tym! Śmieciowe żarcie i alkohol osłabiają organizm. A wasze są wam jeszcze długo potrzebne. Zayn, myślałam, że chociaż ty ich przypilnujesz – wywróciła oczami i poszła do swojej sypialni. Wszyscy popatrzyliśmy na Malik’a jak na zdrajcę, a on podniósł ręce w geście poddania się.
- Ja nic nie miałem pilnować, to Liam jest Daddy Direction.
- To tego… będę się zbierać – mruknęła Cher, lekko oszołomiona wybuchem M. Pocałowała Niall’a w policzek na pożegnanie i wyszła. Horan wydawał się być zdziwiony i wniebowzięty, więc poszedł do swojej sypialni. Zayn machnął ręką na to wszystko i również poszedł spać, a za nim – nadal oszołomiony pocałunkiem – Liam. Louis wziął miskę chipsów i poszedł do Liam’a – pewnie chciał się dowiedzieć szczegółów. Zostałem sam z Ronnie w salonie.
- To ja zjadę do swojego pokoju… - odeszła ode mnie kilka kroków w stronę windy.
- Nie dokończyliśmy gry – mrugnąłem do niej.
- Wszyscy już poszli.
- No właśnie – uśmiechnąłem się perwersyjnie.
- Harry… - jęknęła, wywracając oczami.
- Pocałuj mnie – powiedziałem całkowicie poważnie, patrząc jej w oczy.
- Co?!
- Pocałuj mnie – powtórzyłem.
- Idź spać, Haz. Za dużo piwa – poklepała mnie po ramieniu i ziewając zjechała windą do swojego pokoju.
Co mi odwaliło?! „Pocałuj mnie”. Boże, jak jakiś siedmiolatek. Ale jestem schlany, to mnie usprawiedliwia.
(perspektywa M)
- Kto miał przesłuchać tą Szwedkę? – spytałam chłopaków przy lunchu.
- Ja – zgłosił się Niall z buzią pełną płatków. Nawiasem mówiąc, kto normalny je płatki śniadaniowe na lunch? – Ale dopiero jutro, bo jest podobno jakąś psycholką.
- Jeśli wierzyć CL. A ja jej nie szkoliłam. Właściwie kto ją szkolił?
- Wujek Simon – wtrącił się Louis.
- Tak, bo on coś wie o FBI – prychnęłam.
- Jest szefem naszego wydziału...
- No to ciekawe, czemu mi kazali was szkolić? – założyłam ręce na piersi.
- Może chcieli cię sprawdzić? – zauważył Zayn. Od mojego wczorajszego wybuchu nie rozmawialiśmy ze sobą. W sumie to nawet lepiej. Wolałabym nie zostawać z nim sam na sam…
- Dobra, zamykamy temat w takim razie. Pamiętaj N: Szwedka, przesłuchanie, jutro. O szóstej wieczorem chcę widzieć taśmę z nagraniem z przesłuchania pod moimi drzwiami.
- Ok, oddychaj trochę – wtrącił Louis.
- Co?! – syknęłam.
- Zapowietrzysz się kiedyś, tak sycząc i warcząc, wiesz?
- Mało zabawne – zauważyłam, ale moją uwagę zagłuszył słynny śmiech Horan’a.
Resztę lunchu przemilczałam, podczas gdy matołki kradli sobie nawzajem jedzenie i ogólnie… no cóż, matołkowali. Może Louis miał rację? Może powinnam zmienić nastawienie? Fakt, wkurzali mnie. W ogóle denerwowała mnie sytuacja ze szkoleniem ich. Ale to już prawie dwa lata, a szef nadal nic nie zmienił. Nawet nie dostałam pieprzonej pochwały od Simon’a. W każdym razie nie mogłam zacząć być od razu miła. Powinnam zacząć od jednej osoby… Spojrzałam po nich znad talerza po kolei.
Zayn Malik – nie, na pewno nie. Stanowczo mi to nie odpowiada.
Harry Styles – zdecydowanie nie. Był za bardzo podrywaczem, mógłby sobie jeszcze pomyśleć, że nagle mi się spodobał. A tego nie chcę, nie ma mowy.
Niall Horan – nie, dziękuję, nie mam zamiaru go dokarmiać co chwila w geście „przyjaźni”.
Liam Payne – odpowiedzialny, jest teoretycznie moim zastępcą, ale… został Louis.
Louis Tomlinson – jakoś nigdy mnie specjalnie nie wkurzał, mimo iż często na siłę próbował być zabawny. Moje szkolenie chyba go zmieniło. A może sława? Sama nie wiem. Chyba zacznę od niego.
- Louis? – spytałam, podczas gdy Liam rozdzielał kłócących się o ostatnią frytkę Harry’ego i Niall’a, a Zayn wyszedł na papierosa (chodź tyle razy mu trułam, że nie powinien).
- Tak, M? – odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy.
- Przepraszam – powiedziałam całkowicie szczerze i poważnie, a on otworzył szeroko usta ze zdziwienia.
- Żartujesz? To jakaś nowa forma sarkazmu?
- Nie. Naprawdę przepraszam, że tak na ciebie syczę – przejechałam palcem po powierzchni trzymanego w dłoni widelca. Tomlinson przez dłuższy czas wpatrywał mi się w milczeniu, bo czułam jego wzrok na sobie.
- Przeprosiny przyjęte – odparł w końcu darząc mnie czymś w rodzaju uśmiechu i odszedł od stołu. Obejrzałam się za nim: miał minę, jakby chciał zwymiotować. Oh, świetny początek „przyjaźni”.
(perspektywa Louis’a)
Po dziwnych przeprosinach M poszedłem do toalety w hotelowej restauracji. Ochlapałem twarz zimną wodą i spojrzałem w lustro. Przeczesałem włosy palcami i zacząłem zastanawiać się sam nad sobą:
Kim jesteś, Tomlinson? Gwiazdą, agentem czy… marionetką? Dlaczego twój największy wróg cię przepraszał, co? Czy to jej kolejna gierka? Wyglądało to bardzo szczerze…
Spojrzałem na swoje dłonie: trzęsły się, tak samo jak nogi. Usiadłem przy ścianie na podłodze, schowałem twarz w dłonie i zacząłem płakać. To mnie przerastało. To było za dużo na moją psychikę. Dlaczego ona mi to robiła? A co jeśli jutro znowu będzie taka sama?
Tak wiele pytań, a odpowiedzi znikąd. Nawet nie wiedzieliśmy kim była, jedynie pierwszą literę jej imienia, a i to mogło być kłamstwem. Na świecie, żeby dostać prawdę, trzeba się nacierpieć. Nie chciałem skończyć jak ta Catharina, którą znalazłem w szafie. Ale uzależniłem się od M, w tym coś musiało być.
(perspektywa Niall’a)
Następnego dnia w przebraniu miałem przesłuchiwać „dziewczynę z masakry”. Przed drzwiami pokoju przesłuchań wziąłem głęboki oddech, włączyłem dyktafon i wszedłem do środka. Na krześle siedziała mysio-włosa dziewczyna. Patrzyła na mnie wielkimi, szarymi oczami. Wyglądała lepiej niż gdy zabieraliśmy ją z jej domu. Nie trzęsła się już, ani nie krzyczała.
- Jestem agent N – odparłem zmienionym przez specjalne urządzenie głosem i usiadłem naprzeciwko niej.
- Catharina Alvbris – odparła cicho i zaciągnęła przydługie rękawy ciemnej bluzy na dłonie. – Ale możesz mi mówić Cath – dodała.
- Ok, a więc… Cath. Wiesz dobrze, o czym będziemy rozmawiać, prawda? O wieczorze, w którym twoi przyjaciele… no cóż, tragicznie zginęli, nie ukrywajmy.
Dziewczyna powoli pokiwała głową, wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać o tej nocy. To, co opisywała było… okropne. Przerażające…
(perspektywa Cathariny)
- Tamtego wieczora robiłam imprezę na zakończenie roku szkolnego dla mojej klasy. Mieliśmy trochę alkoholu, pizzę i dobrą muzykę. Akurat rozmawiałam z chłopakiem, który od pół roku mi się podobał, a nigdy… nie miałam odwagi do niego zagadać, tak jakoś. Okazało się, że oboje uwielbiamy 30 Seconds To Mars i wymienialiśmy uwagi na ich temat. Lepiej być nie mogło, naprawdę. Choć zazwyczaj byłam odludkiem i nie miałam przyjaciół, to na imprezę przyszli wszyscy z mojej klasy. Wszyscy z wyjątkiem Linn Storck, dziewczyny, która chyba najbardziej w klasie mnie irytowała. Wysoka blondynka, niebieskie oczy, ale wbrew pozorom niegłupia. Po prostu taką udawała, żeby podobać się chłopakom. I godzinę przed… tym wszystkim przyjechała swoim srebrnym i lśniącym jak za przeproszeniem psu jajca motorem w minispódniczce. Weszła do domu i nawet nie odezwała się do mnie słowem tylko rzuciła się z językiem na Set’a. I tyle z moich marzeń o randce z nim. Zrezygnowana postanowiłam iść do swojego pokoju i posłuchać własnej muzyki w samotności. Akurat w moich słuchawkach rozbrzmiewała piosenka The Wanted – Warzone, kiedy usłyszałam przeszywający pisk i zeszłam na półpiętro. Ktoś w masce… zabijał. Tak po prostu. Nie wiedziałam kto to, ale… krew była wszędzie. Serce zaczęło mi mocniej bić. Co robić? Dzwonić na policję? Na pogotowie? Działać sama?
A morderca wbijał noże w śpiące na podłodze osoby. Niektóre chciały uciekać, ale nie mogły… Miał piłę. A może miała? Nie wiem, to było… - zaczęłam łkać i się trząść.
- Myślisz, że to mogła być Linn? – spytał agent N.
- Ta maska... dlatego przestraszyłam się tego drugiego…
- Agenta Lo – podpowiedział mi, a potem podał chusteczkę. Wyczyściłam nos i spojrzałam mu w oczy. – Jak masz na imię?
- Tego nie mogę zdradzić, wybacz mi – pogładził moją dłoń. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy w śmierdzącym pomieszczeniu, a ja zastanawiałam się, czy skądś go znam, chodź nie widziałam jego twarzy. – A skąd krew na twoich butach?
- Po wszystkim… zeszłam na dół… i chciałam zadzwonić na policję… Ale oni już jechali. Widocznie sąsiedzi po nich zadzwonili. Bałam się, że morderca… że wyskoczy zza rogu… Więc schowałam się w szafie. No a że krew była wszędzie… - wydusiłam.
- Rozumiem… nie będę cię już męczył. Wiem co przeżywasz – odparł, nadal trzymając moją dłoń. Wyrwałam ją, wściekła.
Nie wiedział o mnie nic, nawet nie spytał o wiek. I chce mnie oceniać. Ciekawe czy jego znajomych też pozabijali i musiał na to patrzeć? Czy musiał o tym opowiadać przed zamaskowanym, nieznajomym człowiekiem i nie zacząć krzyczeć?
- Nie wiesz o mnie nic – wycedziłam przez zęby, a on otworzył usta i je zamknął. Odchrząknął, pożegnał się i wyszedł, a mnie zaprowadzono do mamy czekającej na zewnątrz, mimo iż z nią nie mieszkałam od prawie roku. Przytuliła mnie i zaczęła łkać w moje włosy związane w warkocz. Odsunęłam się od niej, uśmiechnęłam się i wyszeptałam jej na ucho:
- Jestem wolna.

_________________________________________________________
Od razu odpowiadam Wam na moje komentarze: M nie ma na imię Melody, tylko Ronnie tak na nią mówi. Pisałam o tym w poprzednim rozdziale ;)
Aha, no i po prawej macie takie okienko, w którym można zadawać mi pytania. Lub, jeśli wolicie okrężną drogę to możecie wejść TUTAJ :)
Staram się pisać dłuższe, chociaż trochę. Na razie średnio mi to idzie, ale... liczą się chęci, prawda?
Teraz będę dodawać rozdziały trochę częściej, bo siedzę w domu wieczorami i rano, a jak nie mam co robić, to piszę. Wróciłam z Krakowa, wyłaziłam się po wsze czasy. Chyba najbardziej podobała mi się kopalnia soli w Wieliczce. Przepiękne cacko. Ale co ja Wam będę przynudzać, jak będziecie jechać w tamte okolice, to polecam (chodź bilety na wejście drogie, WARTO!).
Do następnego: 25 komentarzy :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
@MargaaStyles xx